Witajcie, wielu z was mówiło, że trzymam was w niepewności, dla mnie to wszystko dzieje się za szybko!!! Ale ten rozdział jest decydijący. Mam dla was kilka informacji:
1) notki będą co tydzień w poniedziałki, wtedy mam cały tydzień, żeby napisać dla was super rozdział
2) zrobiłam nowe podstrony. W podstronie NN... możecie mnie powiadamiać o nn na waszych blogach, na Spis Treści są linki do wszystkich notek na blogu, co moim zdaniem jest bardziej przejrzyste niż archiwum na blogspot.
Co do tej notki, nie jestem z niej taka zadowolana, chociaż podobała mi się bardzo kiedy ją pisałam, może to przez mój humor, ciekawo co bardziej zepsóło moj dzień, to, że się nie wyspałam, czy to, że kiedy wstałam zobaczyłąm za moim oknem 15 cm śniegu (typowa jesienna pogoda w Norwegii) brr...
Tak czy inaczej notka jest dłuszsza niż normalnie bo jest też specialnie dla was wszystkich!! Zapraszam:
***
Z punktu widzenia Belli:
-
Zmieniłaś się, powiedział Charlie i patrzył na mnie
dziwny wzrokiem. W jego oczach dostrzegłam ukrytą troskę.
Właśnie stałęm przy umyalce w domu mojego ojca w Forks. Charlie stęsknił
się i za mną, i za swoją wnuczką, więc nawet jeśli jego umiętności kuchni kończyły się na gotowaniu wody i
robieniu kanapek, i tak postanowił zaprości nas na opiad, a jednocześnie
wynagrodzić Nessie jego brak na jej pierwszym występie. Pomysł ojca skończył
się tym, że to ja przygotowałam obiad a on mógł spędzić czas z Nessie i
Jacob’em, który też został zaproszony. Po obiedzi miał się odbyć mały koncert w
wykonaniu Nessie.
Właśnie skończyłam myć naczynia po posiłku, a mój ojciec siedział przy kuchennym
stole i sączył powoli swoją kawę. Z salonu słyszałąm keybord Nessie i dosłonie
słyszałam jak Jake się uśmiecha podziwiając grę mojej córki. Talent
bezwątpienia ma po swoim ojcu. Przed oczami staneła mi wizja Edwarda z Renesmee
na kolanach przy pianienie. Uśmiech na bezbronnej twarzy Nessie i duma w
złotych oczach Edwarda. Z zamyśleni opudził mnie głos ojca, prawie zapomniałąm,
że zadał mi pytanie.
-
To przez niego Bello? Zapytał ojciec, w tym samym momęcie
muzyka z salonu ucichłą. Nessie dobrze wiedziała o czym rozmawiamy i wiedziała
też, że wie o tym temacie wszystko powinna wiedzieć, ale moja córka wiedział,
że coś przed nią ukrywam. Nessie nie wiedziała, że to jej ojciec skąponował kołysankę
którą co noc nucę jej przed snę, nie wiedziała, że jej ojciec mogł czytać we
wszystkich umysłach oprócz mojego.
-
Nie tato, nie wiedziałm Edwarda odkąd się wyproadził i
nie mam zamiaru go widzieć, poweidziałam bez wachania.
To było tylko w powłowe kłamstwo, naprawdę nie wiedziałm Edwarda od czasu
kiedy mie wtedy zostawił w lesie, ale tak naprawdę bardzo chciałąm go zobaczyć.
Lecz wiedziałm, że to niemożliwe, jeśli ktoś z wampirzego świata dowiedziałby
się o Nessie, mogliby ją wziąści za nieśmiertelne dziecko i jeśli wieści
doszłyby do Włoszech, nie udałoby mi się obronić nas obu. Kłamstwa tak łatwo mi
przychodził po przemianie, bez rumięców zdawałam się też być bardziej pewna
siebie, ale to tylko pozory.
-
Martwię się o ciebie Bells, powiedział i położył swój
pusty kubek na blacie koło mnie.
-
Wiem tato, powiedziałam z westchnięciem.
-
Ale u nas naprawde wszystko jest w porzątku, powiedziałam
nie patrzą się ojcu w oczy. Nie lubiłam kłamać ojcu prosto w twarz, ale gdybym
wyznała mu prawdę, że ja i Nessie jesteśmy w niebezpieczeństwie, wezwał by
wszystkich policjantów z całego stanu albo nawet FBI. Szkoda tylko, że żadna
policja w całym kraju nie byłaby wstanie nas obronić.
***
Ostatnie promienie jesiennego słońca przebijały się przez grube gałęzie
drzew. Ptaki na drzewach śpiewały ostatnią pieśń tego wieczoru, by po zachodzie
słońca położyć się spowrotem do swoich gniazd. Słońce powoli zachodziło za
horyzontem i nastała odpowiednia pora dla nas. Dla drapieżników. Dla wampirów.
Zmierzch. Najbezpieczniejsza pora dnia na łowy.
Jake’a nie było, ulotnił się od Charlie’ego jeszcze zanim ja i Nessi
pojechałyśmy. Dlatego tak dla odmiany Nessie wymyśliła małe polowanie, tylko my
dwie. Dlatego odrazu jak wróciłyśmy do domu z Forks, nawet nie przebierając
się, pobiegłyśmy do lasu. Podczas biegu wszystkie problemy znikały. Nie było
żadnej nieznanej wampirzycy ani Volturii’ch, tylko ja i Renesmee.
Ale nagle wszystko się zmieniło, jeszcze zanim przebiegłyśmy pierwszą mile,
jeszcze zanim złapałyśmy trop zwierzyny, nagły podmuch wiatru z zachodu, słotka
woń wampira. Zapach nieznanej wampirzycy i trzy niezanane mi zapachy, też
wampirze. Zatrzymałam się gwałtownie i złapałam Nessie za ręke. Konfrontacja
której tak się bałam musiałą nadejść, nie mogłam już uciec od kłopotów, już
było za pózino. Nieuniknone miało nedejść.
Spojrzałam na Nessie, kórczowo trzymałą się mojej dłoni, też wyczuła
niebezpieczęstwo. W jej czekoladowych, niegdyś moich, oczach dostrzegłam
niepokój oraz niezdrowy błysk, to znaczyło, że Nessie była gotowa do walki.
Renesmee wiedziała o niebespieczeństwie, i o kosztach które mogły byśmy
poniesić gdyby doszło do starcia. A jednak nie chciała się poddać, jej
determinacja przypominała mi Edwarda, kiedy niegdyś ruszył tropem Jamsa do
małej sali baletowej w słonecznym Phoenix i znalazł mnie krwawiącą na
parkiecie. Pamiętam, że ból był taki silny, że byłam tylko po części przytomna,
ale jak przez mgłę pamiętam twarz Edwarda skąpaną w świetle księżyca i
niezdrowy blask w jego czarnych jak smoła oczach, kiedy dostrzegł ukryźenie w
moim lewym nadkarstku.
Kroki nieznajomych zbliżały się i każdy krok odbijał się echem w moim uchu.
Spojrzałam w stronę drzew. Kroki były bliżej i bliżej. Nagle zza drzew
wiłoniły się twarze czworga nieznajomych... nie, cofinj... twarz jednej
nieznajomej i trzy twarze jak najbardziej mi znane. Jako człowiek mogłam je
podziwiać godzinam i wciąż poznawać je na nowo. Teraz były inne, bardziej
wyraźniejsze, bardzej oszałomiające.
Zapadło głocha cisza. Oto stali przedemną moi przyjaciele... moja
rodzina... przynajmniej z przed dwóch lat. Ich twarze przyciągały tak sama jak
za mojego ludzkiego życia, ale jedna była wciąż tak samo oszołomiająca jak za
mojego starego życia. Moja miłość stała przede mną w całej swojej okazałości.
Przyjrzałam się uwżnie nowo przybyłym. Carlisle Cullen, lekarz, w ludzikm życiu
pastor. Obok niego dwójka jego synów. Jasper, były major kawalerii podczas
wojny secesyjnej, i Edward, utalentowany muzyk i, mój ukochany do momętu w
którym powiedział, że mnie nie kocha. Koło Jasper’a stała wampirzyca, ta sama
która widziała mnie i Renesmee w centrum kilka dni wcześniej. Jej oczy świeciły
niezdrowym blaskie a jej kolana ugieły się, gotowe do ataku.
- Nie zgadzam się,
powiedział Edward, zapewne odpowiedział na pytanie zadane w myślach. Wampirzyca
odrazu się wyprostowała i spojrzała pytająco na Edwarda, ale Edward patrzył się
na mnie, niestety ja nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy.
- Niewątpliwie,
powiedział Edward nadal ni spuszczając oczu ze mnie.
Nagle poczułam mocy ucisk na dłoni. Nessie się niepokoiła, nie mogła tam
zostać.
- Nessie, wróć prosze do
domu, na odpowieć Nessie tylko przytulił się bardziej do mojej dłoni, nie miała
zamiaru mnie posłuchać.
- Renesmee, prosze,
powiedziałam już bardziej szorstkim tonem.
Nessie niechętnie puściła moją dłoń i pobiegła w las za moimi plecami. W
tym samym momęcie Edward zerwał się ze swoiego miejsca w pogoni za Nessie.
Stanełam mu na drodze i patrzyłam mu w oczy srogim wzrokiem, jednak zanim
zdąrzyłam go zaatakować, któś złapał mnie od tyłu w żelaznym ucisku. Nie
musiałm się odwracać żeby wiedzieć, że to Jasper, najbardziej utalentowy z
Cullenów w sztukach walki. Obok mnie Edward pomknoł za Nessie w las. Chciałam
się za nim wyrwać, nawet bardzo, ale od razu wiedziałam, że nie mam szans z
kimś kto w walce wręcz przewyszsza mnie diametralnie. Nie udałoby mi się zrobić
jednego kroku zanim Jasper znów by mnie złapał.
Spojrzałam przed siebie, Carlisle szedł w moją stronę powolnym krokiem. W
jego oczach dostrzegłam smutek.
- Carlisle prosze, to
nie jest to na co wygląda, powiedziałm słabym głosem, ale zanim powiedziałam
dalej Carlisle podniósł dłoń na znak żebym nic nie mówiła. Wiedziałam, że
proszę o niemożliwe. Cullenowie już raz złamali dla mnie jedną z zasad
rządzących tym światem, powiedzieli mi o swoiej prawdziwej naturze i
wprowadzili mnie w świat niebespiecznych bestii, a dla istoty ludzkiej znaczyło
to karę śmierci.
- Przykro mi Bello,
powiedział Carlisle nadal nie spuszczając wzroku. Neznajoma blondynka ruszała
się nerwowo za doktorem, a błysk w jej przypominał dwie samotne gwiazdy na
nocnym niebie.
Nadeszła chwila której najbardziej się obawiałam,
egzekucja, ale pytaniem było czy ukażą tylko Nessie czy nas obie. Wiedziałam,
że jeśli zabiją ją, to ja też poproszę ich o śmierć. Miałam za mało czasu żeby
wytłumaczyć, żeby opowiedzieć im całą historię. Edward nigdy się nie dowie, że
jego jedyna córka zginie z jego ręki, pomyślałam ze smutkiem. Zamknełam suche
oczy i ostatni raz wyobraziłam sobie twarz mojej córeczki. Miałyśmy tak mało
czasu, tylko krótkie dwa lata. Modliłam się o resztki nadzieji, tylko to mi
zostało.
***
Dziękuje za wszystkie wspaniałe komętarze z ostatniej notkia, aż się robi ciepło na sercu :3
Buziaki
-złotooka