piątek, 31 sierpnia 2012

Rozdział 4



Witajcie kochani. Wiem że, nie było żadnej akcji w poprzednich notkach ale, obiecuje że niedługo będzie niespodzianka a w tym rozdziale powoli zaczyna się akcja.
Zapraszam na Rozdział 4 który dedykuje mojej siostrze kami, które mnie wspierała od samego początku i poprawia mioje literówki 
***
Z punkt widzenia Belli:

Dzień dłużył się w nieskączoność a porannna rozmowa z szefem na dodatek zepsuła mi humor. Teraz stałam przy pustej kasie czekając na kliętów a Nicol mówiła z entuzjasmen o swojim nowym chopaku. Ja tylko na nią zerkałam od czasu do czasu i zastaniawiałam się jak ja się zachowywałam jak poznałam Edwarda. Za stanu zamyślenia obudziła mnie Nicol.
-        A jak tam u ciebie Bello, spytała i spojrzała się na mnie chytrze.
-        Przeciesz wiesz, Nessie poszła do szkoły i...
-        Ale przeciesz no o to mi chodzi głuptasku, Nicol przerwała mi w połowe zdania.
-        Mówie o sprawach sercowych, wiesz że jeśli chcesz żeby Reneesme miała ojczyma którego będzie lubiła to musisz się pośpieszyć, no bo jak będzie miała piętnaście lat a ty sobie znajdziesz faceta to ona będzie mogła się buntować, no wiesz hormony i te sprawy, powiedziała i widocznie czekała na moją odpowieć bo zaczeła się krępująca cisza. Chociaż wiedziałam że, Nessie za dwa lub trzy będzie fizycznie wyglądała na pietnastoletnią dziewczynę, wciąż nie mogłam się domyśleć jak zarearguje na mężczyznę w moim życiu.
-        Pomyśl o tym, bo jeśli twój facet i..., nie dokonczyła tylko zaczeła nowe zdanie ale, nie mówiła do mnie bo jej wzrok sięgał za moje ramie.
-        No tak można było się domyśleć że, podsłuchujesz kuzynie, za bardzo wdałeś się w swoją matke.
Nie wspominałam że, Nicol i mój szef są rodziną, tak czy inaczej są, właśnie dlatego Nicol tu pracuje i dostaje taką wypłate że, po roku pracy starczy jej na pierszy semester na Yakima Valley College. Reszte pokryje stependium. Nicol patrzała się chutrze na swojego kuzyna a on ustawił się koło mnie i niby przypatkowo nasze ramiona się otarły.
-        Nie podsłuchiwałem, tłumaczy się.
-        Sprawdzam tylko jak mają się moi pracownicy, powidział uśmiechając się do mnie.
Spojrzałam na Nicol. Ona i Mark byli do siebie podomni. Obje mieli te same piwne oczy i kości policzkowe ale jedna rzecz róziniła ich od siebie diametjaline. Nicol miała długie kruczo czarne włosy a Mark miał blond włosy sięgające mu do karku.
-        O czym mowa, spytał się, patrząc na mnie i czekając na odpowieć. Już otworzyłam usta żeby odpowiedzeć ale Nicol była szypsza ode mnie.
-        No tak szef upewnia się że, nikt nie kradnie mu pracownicy? Błagam cię, oszczęć sobie tę gatke..., nie słuchałam jej dalszego monologu. Stał się on jeszcze bardziej nudny kiedy Mark zabrał głosł. Teraz to była kłutnia. Szczęście że, nie było kliętów w sklepie bo pewnie odrazu by wyszli gdyby zobaczyli zachowanie pracowników.
Rozejrzałam się po sklepie. O tej porze nigdy nie było kliętów, teraz ludzie byli bardziej zajęci, musieli przebić się przez godziny szczytów na dorgach. Nagle z dala usłyszałam znajomy gruchot silnka. Parkował dwa budunki dalej na parkingu dla klientów. Usłyszałam zamykające dwie pary drzwi. Potem kroki. Jedne głośnie a drugie lekkie, jakby ich właśćcielka ledwo co dodukała ziemi. Uśmiechnęłam się patrząc się w stronę drzwi. Zamknęłam oczy. Usłyszałam dwa bicia serc a potem jeszcze dwa oddechy. Kroki się zbliżały, przechodziły obok księgarni obok. Potem się zatrzymały. Właściciel lekkich kroków podszedł do budynku i całą dłonią dotknął jakieś szyby. Pewnie podziwiał książki na wystawie. Nagle odezwał się męski głos i kroki obu osób ponownie zaczęły się zbliżać w stronę sklepu. Cztery metry, trzy, dwa, jeden. Otworzyłam oczy a w drzwiach zobaczyłam Jacoba i Nessie. Mała podbiegła do mnie tanecznym krokiem a ja uszłam zza kasy akurat kiedy mała do mnie podbiegła i przytuliła się do moich nóg. Uśmiechnęłam się do niej i wzięłam ją na ręce. Jake podszedł do mnie z uśmiechem na twarzy ale, ja widziałam w nim coś niepokojącego. Jacob ubrał się w swoją brązową kurtkę motocyklową i jeansy. Postawiałam Reneesme na ziemi i podeszłam do Jake’a i przytuliłam go. Rozmowa za mną ucichła. Usłyszałam przyspieszone bicie serca. Pewnie Nicol zauważyła mojego przyjaciela. Bo kiedy oderwałam się od Jake’a usłyszałam ciche westchnienie. Jake chyba też to usłyszał bo zerkną na Nicol i zachichotał.
-        Gotowa, zapytał, patrząc powrotem na mnie.
-        Tylko wezmę moje rzeczy i możemy iść, powiedziałam i już się odwracałam kiedy usłyszałam głos Nessie.
-        Mogę ci pomoc, spytała.
-        Pewnie, choć, powiedziałam i wzięłam małą za rękę.
Poszłam z małą na zapleczę. Założyłam kurtkę a Nessie podała mi torebkę. Akurat kiedy miałyśmy wyjść w drzwiach do zaplecza pojawił się Mark z dziwnym grymasem na twarzy. Popatrzył na mnie i oparł się o futrynę drzwi. Widocznie miał coś do powiedzenia. Wiedziałam że, nie ma sensu odsyłać Reneesme, i tak pewnie by podsłuchiwała.
-        O co chodzi Mark, tylko szybko, powiedziałam i skrzyżowałam ręce na piersi.

-        Nie jest trochę za młody na twojego chłopaka, powiedział. No tak to o to chodziło. Mark musiał się upewnić czy jestem wolna. Nie chciałam go okłamywać, chociaż bardzo korciło.

-        To nie twoja sprawa Mark ale, jeśli musisz wiedzieć to Jacob nie jest moim chłopakiem. To przyjaciel z dzieciństwa ale, teraz wybacz muszę iść, powiedziałam, wzięłam Nessie za rękę i wyszłam. Mark zrobił na miejsce w drzwiach i widocznie nie miał zamiaru iść za nami.

Zastałam Jake jak rozmawiał z Nicol. Wglądali na to że, się dogadują. Kiedy Jake zauważył że, wróciłyśmy od razu pożegnał Nicol i odwrócił się w naszą stronę. Spojrzał na Nessie z uśmiechem za którym krył się smutek. Zdecydowanie coś był nie tak. Pożegnałam się z Nicol a Nessie tylko jej pomachała. Poszliśmy w ciszy do auta i bez słowa ruszyliśmy.
Coś dziwnego działo się z Jake’m. Normalnie poruszyłby jakiś beztroski temat żebyśmy wszyscy zapomnieli o ciężkim dniu ale, on po prostu siedział cicho i patrzył się na drogę. Coś był zdecydowanie nie tak a ja miałam zamiar dowiedzieć się co.
Mam nadzieje że, wam się podobało bo trwało kilka dni zanim skończyłam tę rozdział.
Buziaki
-złotooka

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Rozdział 3



No to rozdział 3 i jak obiecałam z punktu widzienia Nessie, miłego czytania:
***
Z punktu widzenia Reneesme:
Długi żółty autobus zajechał na przystanek. Wiszystkie dzieci na przystanku porzegnały się z rodzicem i podeszły do jeszcze zamkniętych drzwi autobusu. Ja też owróciłam się w stonę osoby która stała przy moim boku. Mama patrzała się na mnie z góry. Jej oczy były suche. Płakała.
-      Spokojnie mamo będzie dobrze, powiedziałam.
Przy ludziach musiałam do niej mówić a nie używać daru. Więc jak miałam jej coś do przekazania musiałam jej to powiedzieć a nie pokazać jak zazwyczaj robiłam to w domu. Mama ukucnęła przede mną. Teraz ja patrzyłam na nią z góry. Pogłaskała moje włosy i położyła mi dłonie na ramionach.
-      Wiem kochanie, odpowiedziała słabym głosem.
-      Poprostu normalnie byłaś w domu z Jakem a jak ja przyjeżdżałam z pracy, a ty żucałaś mi się w ramiona. Teraz ty będziesz chodzić do szkoły. Dorośniesz. Nie będziesz już mała.
Przytuliłam ją mocno. Nasz uścisk przerwał klakson autobusu. Mama pocałowała mnie w czoło i wstała na równe nogi.
-      Idzić już, powiedziała
Poszłam w stronę autobusu. Przy dzwiach odwróciłam się jeszcze i jej pomachałam.
*
Autobus był w dość złym stanie. Podłoga była brudna a okna pomalowane kolorowymi tuszami. Siedzenia były szare i stały poustawiane w dwóch rzędach. Wszystkie spojrzenia były skierowane w moją stronę. Szłam głębiej w autobusie i szukałam miejsca. Większość siedzeń była zajęta. Od razu było widać że, wszystkie dzieci znają się od małego. Nagle zauważyłam wolne miejsce. Dziewczynka około w mojim wieku (fizycznie) siedziała sama i wpatrwała się pustym wrokiem w okno. Miała tak samo długie włosy jak moje ale, jej były proste i brązowe a jej grzywka była już na tyle dłyga że w połowie zasłaniała jej oczy o kolorze kryształowego morza. Chłopak z siedzenia na przeciwko szturchną mnie w ramie, nie za mocno ale na tyle lekko żeby nie poczuć mojej twardej skóry. Odwróciłam się w jego stronę. Blondwłosy chłopiec popatrzył się na mnie a jego zielone oczy które przybrały rozmiary spodków patrzyły się prosto na mnie. Po trzech sekundach obudził się z transu, zamrugał kilka razy i stanowszy naprzeciwko mnie oparł sie o oparcie siedzenia.
-      Chcesz to ustąpie ci miejsce, nie chce żebyś siedziała koło tego nieuka, powiedział, wypowiadając ostatnie słowo głosniej. Usłyszałam śmiech i zdałam sobe sprawę że, połowa autobusu się na nas patrzy.
-      To bardzo miłe z twojej strony, powiedziałam pewnym siebie głosem, śmiech ucichł, było tylko słuchać gruchot śilnika i odgłosy przejeżdżający obok samochodów.
-      Ale co to znaczy nieuk, spytałam.
Mama uczyła mnie w domu przez ten czas kiedy nie chodziłam do szkoły i napewno małabym chodzić do szóstej klasy i być najlepszą uczennicą w klasie ale, nigdy nie słyszałam o słowie nieuk i miałam przeczucie że, nie znajde go w słowniku.Blondwłosy chłopak zaśmiał się i pokręcił cię. Wokół słyszałam kilka cichych chichotów. Chłopak z piegam na siedzeniu na przeciwko (pewnie kolega blondyna) zaśmiał się głóśno.
-      Na której planecie ty żyjesz, powiedział i zerknął na blondyna który tylko mlasnoł i powiedział:
-      To taki ktoś kto nic nie umie, powiedział i pochylił się nad siedzienię bronzowowłosej dziewczynki z wredną miną.
 Też spojrzałam w jej kierunku, patrzyła się na nas, na mnie łagodnie, na blondyna z nienawiścią w oczach. Łzy płyneły jej po policzkach które przybrały kolor szkarłatu. Zrobił mi się jej żal. Jak on może ją tak obrarzać, jak oni wszyscy mogą się z niej śmiać. Spojrzałm w jej oczy i usiadłam na siedzenu obok niej, a w jej oczach zawitało ździwienie. Spojrzałam na blondyna który podnisł ręce do góry na znak poddania się.
-      Jest jeszcze dla ciebie nadzieja, jak co będe w poblirzu, powiedział i usiadł na swojim siedzeniu koło piegowatego kolegi.
-      Wiesz że, nie musisz, usłyszałam cichy głos koło siebie i odwróciłam głowe.
-      Ale chcę, powiedziałm i wyjełam przed siebie dłoń.
-      Jestem Reneesme Carlie Swan.
-      Cassie, Cassie Eliot, powiedział i uściskała moją dłoń.
W tym samym czasie autobs się zatrzymał a drzwi się otworzyły. Uczniowie wyszli na zewnątrz. Ja też wstałam i pociągnełam Cassie ze sobą.
***
-      To jest Reneesme, jest tu nowa więc bądzie wobec niej mili, powiedziała nauczycilka.
Dowiedziałam się że, to jest pani Ventura i że, będzi naszym wychwawcą. Akurat przetstawiała mnie klasie. Kilku z uczniów już oczywiście znałam. Blondyna z autobusu, jego piegotawgo kolege i Cassie.
-      A więc Reneesme opowiec nam coś o sobie, powiedziała i zachęciła mnie uśmiechem.
-      Mam na Reneesme Carlie Swan, mieszkam z mamą na przedmieściach Eatonville od kilku mieśęcy, powiedziałam nie wiedząc co więcej mam dodać.
Normalnie powiedziała bym że, jestem dhampire* i że, mam dar pokazywania innym swioch myśli. No ale przeciesz im nie mogłam tego powiedzieć. Mama była owiele lepsza w kontaktach z ludzimi, w końcu całkiem nie dawno była jednym z nich.
-      Powiec nam co lubisz robić, powiedziała pani Ventura.
-      Lubie się uczyć i grać na pianinie albo fortepianie, powiedziałam i odruchow zerknełam na pianino które stało w prawym kącie na końcu sali.
-      To może zagrasz nam coś, powiedziała pani i odrazu zaprowadziła mnie do instrumętu nie czekając na odpowieć.
Pokiwałam głową na zgodę i usiadłam na stołku. Spojrzałam jeszcze na zebranych uczniów. Pewna grupka dziewczyn szeptała coś do siebia i śmiała się chytrze. Nie interesowało mnie o czym rozmiawiały chociasz słyszałam wyraźnie każde słowo. Spojrzałam na klawisze i od razu pomyślałam o kołysance którą mama zawsze nuci mi przed snem.
Palce jeździły po klawszach. Całą melodnie znałam na pamięć. Mama mi ją tylko nuciła, to ja sama nauczyłam się ją grać na pianinie i nie wiem dlaczego ale, mama zawsze płakała kiedy ją grałam. Kiedy skończyłam podchodziła, całowała mnie w czoła i przyglądała mi się z wielką uwagą, tak jakby widziała mnie pierwszy raz.
Melodia się zkończyła. W klasie było cicho. Cassie patrzyła się na mnie z uśmiechem, blondyn z autobusu spogląndał na mnie z nad zeszytu który chciał zasłonić buzie. Śmiał się. Szepcząca grupka dziewczyn ucichła i każda znich wpatrywała się we mnie w inny sposóp, a pani Ventura zaczeła klaskać, na koniec cała klasa stała i oklaskiwała mnie z podziwem w oczach.
***
*pół człowiek, pół wampir
No to rozdział drugi kochani. Pisać z punktu widzenia poł wampira nie jest łatwe więc mam nadzieje że, się spodobało
Buziaki
-złotooka

piątek, 24 sierpnia 2012

Rozdział 2



No to rozdział drugi ludzie!!!! To będzie rozdział z punktu widzenia Belli ale obiecuje że następny będzie z punktu widzenia Reneesme, życze miłej lektury:
***
Z punktu widzenia Belli:
-      Pojedziesz do szkoły autobusem a Jake po ciebie przyjedzie,
przekazywałam mojej córce plan dnia a w między czasie smarowałam jej kanapki do szkoły.
Nessie właśnie pałaszowała jajecznice przy stole kuchennym w małej, przestonnej kuchni. Kuchnia miała beżowe siciany i drewnianą podłoge. Mieściła się w małym pomieszczeniu z trzema oknami. Jedno z okien znajdowało się na lewej ścianie od wejścia, pod oknem był mały stolik z ciemnego drewna w kształcie półksiężyca, przy stole stały trzy krzesła w tym samym odcieniu co stół. Na ścianie naprzeciwko wejścia było kolejne okno pod którym stała komoda, też z drewna ale o cztery tony jaśniejsza niż stół. Dokoła ostatniego okna na trzeciej ścianie były szafki kuchenne w białym odcieniu, a w rogu przy drzwiach mieściła się mała lodówka w stalowym kolorze.
-      Z ogórkiem czy pomidorem? Zapytałam Nessie. Moja córka lubiła ludzkie jedzenie ale preferowała krew.
-      Ogórkiem, odpowiedziała swoim cichym głośkiem.
Reneesme prawie nic nie mówiła a ze mną i Jacobem komunikowała się dzięki swojemu darowi. Jeśli już musiała mówić to bardzo cicho a do Charlie’ego nigdy nie odezwała się ani słowem ale, to nie przeszkadzało nikomu żeby ją pokochać.
-      I pamiętaj nie pokazuj wszystkiego co umiesz, powiedziałam patrząc się jak Reneesme bierze swój pusty talerz do umywalki i kładzie go w zlewie bez niezbędnego hałasu.
Nessie odwróciła się w moją stronę, jej czekoladowe oczy błyszczały się w świetle porannego słońca. Zupełnie ja bym widział moje własne oczy z przed przemiany. Nessie tylko kiwnęła głową i obdarzyła mnie jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów. Podeszła do mnie i dotknęła paluszkiem mojego policzka. Przekazała mi żebym się nie martwiła. Zapakowałam jej kanapki do pudełka i weszłam do salonu. Nessie podążyła za mną. Na sofie leżała już zapakowana torba szkolna. Spakowałam do niej pudełko i odwróciłam się w stronę mojej córki. Miała prawie dwa lata a już wysyłałam ją do szkoły. Druga klasa, bo chociaż Nessie jest równie mądra co trzynastoletnie dziecko nadal ma wygląd siedmiolatki a jej kasztanowe włosy sięgają jej do pasa. Pogłaskałam je dłonią od czubka głowy aż po końcówki, sama Reneesme sięgała mi już do pasa. Kiedyś rosła w ogromnym tempie, teraz już tak szybko nie rośnie a w zeszłym miesiącu urosła tylko trzy centymetry. Jeszcze raz pogłaskałam główkę Nessie i poczułam że mam bardzo suche oczy, mała też to zauważyła bo od razu się do mnie przytuliła.
Nagle zerknełam na zegarek, pokazywał 07:55, autobus do szkoły jest za dziesięć minut.
-      Nessie za chwile autobus, powiedziałam i wziełam jej torbę.
Nessie podeszła do wieszaka przy drzwiach i zdjeła z niego ciemno fioletowy płaszczyk. Zanim go ubrała wyjeła z rękawa jasno różowy szalik w kwiatki. Podeszłam do niej z torbą a podrodze wziełam ze sobą moją czarną torebke. Nessie założyła szalik i płaszczyk i uklękneła przed szafką pod wieszakiem żeby znaleść buty. Ja też znalazłam mój płaszcz i byłam gotowa do wyjścia. Nessie znalazła swoje czarne jeśenne buciki i je założyła. Jak obie byłyśmy gotowe do wyjścia, wyjełam klucze od domu z torebki i wyszłam z Reneesme na zewnątrz.
Zaprowadziłam Nessie na przystanek i sama poszłam do pracy. Miałam posadę w pewnym sklepie odzieżowym w centrum, sklep nazywał się City Fashion*. Udało mi się znaleść dobrego fałszerza który zrobił lewe papiery dla mnie i dla Nessi. Zapłaciłam mu ostatnimi oszczędnościami, ale dzięki temu Nessi może chodzić do szkoły a ja dostać dobrą posadę.
Weszłam do sklepu i od razu poczułam zmianę temperatur. Na dworze było zimno, nawet jak na jesień, w sklepie już były włączone kaloryfery a na dodatek powietrze było jeszcze ocieplane przez cztery oddechy. Przy kasie stała Nicol, młoda dziewczyna która miała pracować u nas przez najbliszy rok żeby zarobić na studia. Nicol była ośemnastoletnią, szczupłą dziewczyną z długimi czarnymi włosami. Akurat przeglądała magazyn dla kobiet więc tylko na mnie zerkneła i pomachała ręką.
Poszłam dalej, przy regale koło drzwi do zaplecza stała Anna. Miła kobieta koło trzydzieski. Mężatka która mieszkała w Eatonville od urodzenia, tu się wychowała i tu mieszka z mężem architektem i dwójką dzieci. Miała na sobie fioletowy sweterek a jej rude loki muskały jej ramiona.
-      Hej Bella, słuszałam od Nicol że, dziś wysłałaś małą do szkoły, no tak cała Anna, wszystko widzi, wszystko słyszy.
-      Tak, Reneesme obudziła mnie dziś o szóstej bo nie mogła się doczekać, powiedziałm. Po przemianie stałam się o wiele lepszą aktorką. Dużą pomocą było to że, już sie nie rumieniłam.
-      Do której kalsy one poszła? Spytała się Anna i poszła za mną na zaplecze.
-      Do drugiej, powiedzialam i odwieszałam płaszcz na wieszak na prawo od dziwi.
-      Hej Bella, odwrociłam się na dziwięk głos mojej inne koleżanki z pracy.
W odwarciu drzwi do kunchni na przeciwko wieszaka stała Monica. Dwadzieszciapięć lat, świerzo po ślubie. Opierała się o furtynę dzwi z zkrzyrzowanimi rękami na pierś i przechilła głowę na bok, co sprawiało że, jej długie blond włosy spływały po prawej stronie jej twarzy.
-      Hej, przywitałam się i mchnełam ręką.
-      Chyba już całe miasto wie że, Nessie idzie do szkoły, śmiała się Monica.
To chyba prawda. W takim małym mieście wieści się szybko rozchodzą. A pozatym to nie jest normalne że, samotna kobieta przed dwódziestką adoptuje dziecko. To była wersja którą mówiłam ludzią. I dzięki temu żaden facet się do mnie nie przyczepiał, bo przeciesz mało który męszczyzna chciał obiekować się dzieckiem, które na dodatek nie było jego. Monica już miała wracać do kuchni ale w połowie obrotu odwrociła się spowrotem i dodała szybko.
-      Aha, prawie zapomniałam, szef chce cię widzieć, powiedziała i znikneła w pokoju obok.
Po tej wiadomości na mojej twarzy zawidał kwaśny grymas. Wszyscy wiedzieli o co szfowi chodzi po głowie i dlaczego właśnie mnie tak często do siebie woła. Mark Thomson, 26 lat. Lubi się dobrze bawić a sklep ponoć założył żeby zrobić wrażenie na płci przeciwnej. Miał dość duże mniemanie o sobie i najwyrażniej sądził że, jako mój szef ma do mnie pierszęstwo. Jak by tego było mało, to chyba sądził że, ja jestem w nim zakochana bo go ignoruje. Anna zaśmiała się na widok mojej miny.
***
*nazwa wymyślona na potrzeby bloga
No to rozdział drugi, nestępny będzie z punktu widzenia Nessie. Proszę o komentarze.
Buziaki
-złotooka

wtorek, 21 sierpnia 2012

Rozdział 1



No to jest pierwszy rozdział długo się nad nim męczyłam więc miłego czytania:
 Z punktu widzenia Belli:
***
Noc. Zawsze lubiłam noc. Kiedy poznałam Edwarda, on prawie każdą noc spędzał u mnie, przy moim boku. Teraz każdą noc mogę spędzić z Reneesme i jako nieśmiertalna moge patrzeć na nią jak przez sen się uśmiecha, dopóki słońce nie wzejdzie i nie obudzi jej swoimi promieniam. Reneesme jest hybrydą człowieka i wampira. Została spłodzona w noc mojch urodzin, nasza wpólna noc miała być moim prezentem od jej ojca, który odszedł następnego dnia. Musiał się wyprowadzić ze swoją rodziną, wtedy też powiedział że, mnie nie kocha a ja popadłam w depresje dopóki nie zorientowałm sie że, jestem w ciąży. Edward (wampir) jest jej ojcem, a ja urodziłam ją jak jeszcze byłam człowiekiem. Ciąża trwała zaledwie dwa miesiące i była bardzo bolesna. Nessie (bo tak ją czasami nazywam) złamała mi trzy żebra ale, ja i tak nie przestałam jej kochać. Musiałam bez wsparcia bliskich przebrnąć przez ciąże ponieważ Cullenów nie było już od dwoch tygodni i Edward nie miał pojęcia o konsekwencjak naszej wspólnej nocy.
Musiałam uciec z domu. Charlie nie mogł sie dowiedzieć o tym że, we mnie dorasta małe wampirządko które rosine w sile dzień za dniem. Za oszczędności które zarobiłam na studia wnajełam dom z dala od Forks w miłm miasteczku o nazwie Eatonville położone 109 km od Seattle. Musiałam pić krew żeby utrzymać sie przy życiu aż do porodu, na szczęście nie byłam sama. Towarzyszyłam mi wampirzyca, moja stwórczyni, na imie miała Huilen*, wampirzyca która miała już styczność z przypatkami takich ciąż jak moja. Hulien wracała do Ameryki Południowej po tym jak odwiedziła swoich znajomych w Kanadzie. Wiedziałm że, są nikłe szanse na to że, przeżyje poród ale, Huilen powiedziała że, może spróbować przemienić mnie w ostatnim momęcie, powiedziała że, nie popełni dwa razy tego samego błędu**, nie rozumiałam o co jej chodzi ale, sie zgodziłam. Poród przeszedł jak zaplanowane i wieczorem 11 listopad 2008*** przyszła na świat Reneesme Carlie Swan.
Reneesme to miesznka imion matek mojej (Renee) i Edwarda (Esme) a imie Carlie to mieszanka imion naszych ojców (Charlie’ego i Carlisle). Chciałam żeby Nessie miała coś z rodziny Edwarda w końcu to jej ojciec, nawet jeśli prawdopodobnie nigdy się nie poznają. Huilen odeszła po moim pierszym polowaniu, nie była „wegeterianinem” i nie lubiła żyć pośrod ludzi więc nic jej przy nas nie trzymało ale, i tak nie nalegałam żeby została, widziałm jak tęskni za swoją rodziną i lasami deszczowymi. Okazało sie że, obie z Nessie jesteśmy utalentowane, ja jestem mentalną tarczą i jeśli można to uznać za dar mam bardzo dobrą samokontrole (Huilen sądziła że może dlatego bo byłam psychicznie przygotowana do przemiany w wampira) a moja córeczka ma dary swoich rodziców odwrócone o 180°, czyli anty tarcze i jeśli jej ojciec potrafł czytać myśli ona potrafi je pokazywać po przez dotyk.
Nessie rosła w zawrotnym tempie, Huilen mówiła że, porwdopodobie przestanie rosnąć w wieku około siedmu lat, wtedy będzie wyglądać jak około osiemnastoletnia kobieta. Jak Reneesme miała tydzien wypowiedziała swoje piersze słowo brzmiało ono mamo, to słowo było początkiem zdania  które brzmiało „Mamo gdzie jest dziadek?”. Reneesme miała już przyjemność poznać Charlie’ego i ko mojemu zaskoczeniu oboje się polubili i chociaż ojciec nie był zadowolony faktem że, rzuciłam szkołe to nadal mieliśmy ze sobą dobry kontakt. W wieku czterech tygodni pokazała że, umie chodzić. Oglądała właśnie jak chodze po domu i szukam kluczy od drzwi a potem wsała i zrobiła kilka pewny kroków z gracją baletnicy.
W wieku trzech miesięcy Reneesme poznała Jacoba. Jake to mój przyjaciel z dziecinstwa jest indianine i mieszka w rezerwacie w La Push razem ze swoim ojcem Billym. Billy jest przyjacielm Charlie’ego i jezidzi na wózku inwalickim. To właśnie Jake był przy mnie kiedy Edward odszedł. Potem Jake przemienił sie w wilkołaka i wszystko się zmieniło. Nie mogłam już przebywać z nim tyle co zazwyczj bo miał obowiąski w La Push i kiedy odkryłam że, byłam w ciąży uciekłam bez pożegnania z nim.
Wszystko się zmieniło kiedy pewnego wiosennego popołudnia zobaczyłam go na progu moich drzwi. Reneesme miała już pół roku i wyglądała na czteroletniego malca. Jacob powiedział że, dostał adres od mojego ojca co mnie nie zdziwiło bo mój ojciec zawsze miał do Jake słabość. Nie były tu potrzebne zdolności Edwarda żeby domyśleć się że, ojciec woli bardziej na potencjalnego teścia Jake a nie mojego ukochanego. Jak Jacob przyszedł wiedział tylko tyle co inni że, uciekłam z domu bo nie mogłam sie pozbierać po odejściu Edwarda. Ja wyprowadziłam go z błędu i opowiedziałm całą historie, wiedziałam że, mogę mu zaufać wkońcu on też należy do świate nocy. Najbardziej bałam się jego reakcje na Reneesme ale ku mojemu zdziwienu bardzo ją polubił, ba nawet się w niej wypojił, dla mnie to był szok ale, zaakceptowałam to po jakimś czasie w końcu nie będe musiał sie martwić o przyszłego wybranka mojej córki. Potem Jake pszychodził do nas prawie codziennie, dystans który musiał przebiec to była dla niego pestka w porównianiu z bólem którym odczuwał kiedy był z dala od mojej córki. Coraz więcej czasu spędzał z Reneesme i to on dał jej zdrobnieni Nessie bo skarżył się cały czas że, ma za długie imię. Reneesme dostała też od niego bransoletkę która jest odpowiednikiem pierścionka zaręczynowego. Nagle wyobraźłam sobie Nessie w białej sukni ślubnej, jak kroczy dumnie w stone ołtarza a przy jej boku jest Edward w czarnym smokingu. Wtedy zrobiło mi się smutno. Przeciesz Edward się nigdy nie dowie bo nigdy się nie spotkamy. Nagle przed oczami maiałm wszystkie nasze wspólne chwile. Edward grający na pianinie moją kałysankę podczas mojej pierwszej wizyty w jego domu, letnie popołudnia na naszej polanie, nasz wspólna ostatnia noc...
Ze wspomnienia obudził mnie ruch w łóżku obok mnie. Nessie się obudziła. Spojrzałm na wschodzące słońce nad horyzątem, po odległości między słońcem a dachami domów ustaliłam przypuszczalną godzine. Było kóło szóstej rano ale nie ździwiło mnie że, Reneesme już nie śpi, dziś był jej wielki dzień, pierwszy dzień szkoły.
***
*dla tych co nie czytali książek to postać z drugiej cześci przed świtem
**Hulien nie udało się uratować swojej siostry
***Zmieniłam troche daty dla potszeby opowiadania tak naprawde nessie urodziła sie 11 września 2006
Torche zgapiłam z książki więc mam nadziej że, to wam nie przeskadza
Jakieś pytanie? Proszę napisać w komentarzach
Buziaki
-złotooka

Info

Witajcie kochani
co do kolejnej notki to będzie ona dziśaj albo jutro
notki będe dodawała co dwa dni
buziaki
-złotooka

niedziela, 19 sierpnia 2012

Prolog

Ponoć nieśmiertelni czasu nie liczą. Może to prawda, bo po co liczyć miesiące czy lata skoro one i tak nie będą miałą na ciebe wpływu. Nie dędzie żadnen nowej zmarszczki ani siwego włosa. Wszystko pozostanie bez zmain na całą wieczność. Zamrożone i zatrzymane. Ja już dawno przestałam liczyć czas z obawy przed starośćą. Dla mnie wieczny dzień zaczął się połtorej roku temu. Ja licze czas, bo każde uderzenie zegar to kolejny noż wbity w moje  martwe i zmrożone serce. Każda minuta to nowy sztylet który przywołuje twarz mojego ukochanego, razem ze słowami które psześladują mnie dzień w dzień Co by się stało gdyby...
Wtedy wracają złe myśli. Co by się stało gdyby wtedy Jesper nie stracił kontorli? Czy to by coś zmieniło? A jeśli nie, to co by się stało gdyby Edward nie zgodził się o wpólną noc  o którą go poprosiłam? Napewno nie było by jej. Mojego małego aniołka. Ale jedno pytanie nie daje mi spokoju dnaim i nocami. Co by się stał gdyby Edward dowiedział się o jej istnieniu i by wroćił do nas? Do mnie? Tyle pytań i wszystkie pozostaną bez odpowiedzi. Tak chciałam bym wiedzieć co przynieśe jutro...



No to prolog gotowy prosze o komantarze :*

-złotooka

sobota, 18 sierpnia 2012

Witaj nowy czytelniku

To będzie blog o Belli jako samotnej matce. To mój pierszy blog i narazie pracóje nad wyglądem i rozdziałmi więc nie wiem kiedy będzie nn. Kiedy dodam prolog proszę o komentarze i jeśli komuś się coś nie podoba proszę dać znać. To do nn kochani.-złotooka