piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 18


Witajcie kochani!! Wiem że dodaje nn bardzo późno ale mój tydzien był bardzo upierdliwy, na dodatek nie było internetu który wrócił do dopiero wczoraj, ale że wczoraj był tłusty czwartek, cały dzień robiłam pączki. Za to mam dla was niespodziankę, brak internetu sprawił że zmusiłam się do pisania i uwaga... moja wena jest spowrotem!!! NN na poniedziałek jest prawie gotowa dlatego będzie w poniedziałek.
Zaprszam do czytania:
***
Z punktu widzenia Belli:
Poniedziałek zaczął się bez większych rewelacji. Wróciłyśmy do domu w niedziele wieczór, Nessie była bardzo wyczrpana, za dużo rewelacji jak na jeden weeken, powiedziała i poszła spać. Nowy tydzień nie miał być inny od poprzedniego, no może obrócz kilku szczegółów. Po pierwsze przez weekend Nessie zyskała ojca, babcie, dzidka, dwójkę cioci i wujków, po drugie jej tata miał po nią przyjechać do szkoły i przy okazji zabrać mnie z pracy. Tak naprawdę nie chciałam żeby pokazywał się w City Fashion, nie potrzebowałam kolejnych zaczepek poirytowanego Mark’a któremu nie przpypadało do gustu to, że codziennie jakiś inny mężczyzna przyjerzdża po mnie po pracy. Niestety Edward nalegał, a na dodatek Nessie wbiła sobie do głowy, że jesteśmy jedną wielką szczęśliwą rodziną nawet jeśli ja i Edward nie mieliśmy czasu żeby obgadać stosunki między nami.
Doszłam do City Fashion. Była już o pół godziny spóźniona, Nessie kategorycznie zabroniła mi iść do pracy w mojej koszuli w kratke, dlatego nie pozwoliła mi iść zanim się nie przebrałam, cud, że sama nie spóźniła się na autobus. Dosłyszałam cztery bicia serc, czyli wszyscy już są. Otworzyłam drzwi i od razu doszły do mnie rytmiczne piosęki z lat 60. Poszłam na zaplecze i odłożyłam swoje rzeczy. Widocznie wszystkie dziewczyny były w magazynie, bo dosłyszałam tylko łomot serca zza drzwi po mojej lewej stronie, drzwi do biura Mark’a. No cóż i tak muszę wiedzieć jaki jest plan dnia, dlatego zapukałam lekko i uchyliłam drzwi.
Mark jak zwykle wyluzowany, siedział przy biurku i wypełniał jakieś papierki. Jak tylko zabaczył mnie w progu, wastał zza biurka i oparł się luzacko o plecy swojego fotela. –Jednak się pojawiłaś, a już się bałem się, że będę musiał znaleść zastępstwo dla mojej ulubionej pracownicy- uśmiechnął się łobuziarsko. –Myślałam, że odgrywasz rolę prześladowcy tak dobrze, że doszłeś do tego, że mam córkę w wieku szkolnym która też musi gdzieś rano zdążyć- Mark się zaśmiał, ale moja mina została bez zmian, nadal patrzyłam się na niego ladowatym wzrokiem. –Prześladowca to przesadzone słowo- powiedział Mark, na jego twarzy wciąż widniał uśmiech. –Skoro tak sądzisz nie będę się sprzeczać, w końcu, jak zapewnie wiesz, mój portfel zaczyna świecić pustkami, a potrzebuje funduszy ponieważ, co napewno jest ci wiadome, moja córka chodzi na lekcje piania, co nie jest takie tanie. Muszę też pokryć normalne potrzeby jak rachunki i jedzenie oraz, co zapewne wiesz już nie od dziś, normalne potrzeby jak ubrania, przybory kostmetycznie oraz w przypatku Nessie rzeczy potrzebne do szkoły, ale jak mówię masz racje nie jesteś prześladowcą- Mark wyczół sarkazm w moim głosie i skrzyrzował ręce na piersi. –Jesteś prawdziwą królową sarkazmu, Bello, ciekawe czy to wrodzony talent- teraz Mark przejął pałeczkę. – Nie wszyscy jesteśmy wychowani na wścipskich podglądaczy Mark, inni muszę przetrwać na tym świecie dzięki zaletami, niektórzy mają wdzięk (pomyślałam o Alice) inni piękno (wtedy pomyślałam o Rosalie), a inni, jak na przykład ja, muszą iść przez życie za pomocą ciętego języka- Mark patrzył się tylko na mnie  jakby mnie widział po raz pierwszy. Pewnie mój cięty język go zdziwił, bowiem tylko niektórzy mają zaszczyt dowiedzieć, że on wogóle istniej.
Nastała cisza. Mark patrzył się na mnie intęsywnym wzrokiem, a w jego oczach pojawiał się powoli ogień. –Dziewczyny są w magazynie, idzi do nich i pomóż, potem otworzycie sklep-, Mark usiadł spowrotem na fotelu i nachylił się na biurkiem, które było całkowicie przysłonięte różnimi kartkami i notesami. Właśnie chcaiałam wyjść kiedy ponownie usłyszałam głos Mark’a. Nawet nie otwróciłam się twarzą do niego, tylko zatrzymałam się z załorzonymi rękami i usłyszałam za plecami jego głos ­­-Ach Bello, prawie zapomniałem, jutro jest ten bal w szpitalu, wiesz ten na zbiurkę pieniędzy dla małych pacjętów, więc jeśli się tam wybierasz to daj mi znać- no tak Mark nie da za wygraną dopóki się z nim nie umówie. Wyszłam tylko z biura nadal się nie odwracająć. Kiedy wyszłam na sklep dopadła mnie myśl. Słyszałąm jak Carlisle mówił coś o tym balu, że to Esme była jedną z organizatorek. Powiedział też żebym zabrała Nessie, oczywiśće jeśli chcę. Zapewne myślał, że będę dobrą rantką dla Edwarda. Nie wiedziałam co zrobić, nawet jeśli wiedziałam, że już dokonałam wyboru.
***
Wiem że niktórz skrżą się że nie czytam waszych blogów, ale prawda jest taka że ostatnie nie czytam wogóle żadnych blogów, brak mi czasu i siły, bardzo przepraszam!!! Spróbuje się poprawić :)
Buziaki
-złotooka

6 komentarzy:

  1. Ale się za Tobą stęskniłam ;*
    Rozdział bardzo mi się podoba. Brakowało mi Marka. Pisz więcej rozdziałów z "dnia pracy Belli".
    Buziaki Jazz ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. HEJ!
    Świetny rozdział! czekam na nn i zapraszam o sb: http://milosc-jest-magiczna.blogspot.com/
    Marta

    OdpowiedzUsuń
  3. Mmm.. Świetny. ;)
    Też tęsknię. ;d
    A ja czekam na wyjaśnienie uczuć Belli i Edwarda.

    Do nn ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Tęskniłam! Wiesz jak mi brakowało Belli i Nessie?
    Marka to nie lubiłam już od dawna,według mnie jest taki, trochę wścibski.
    Czekam na następny rozdział. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Bożę, świetny rozdział, pozdrawiam i zapraszam do mnie(link zostawiam tam gdzie trzebaXD)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieję, że bal się odbędzie i chciałabym zobaczyć, jak Mark jest zazdrosny o Bellę, gdy Edziu stanie u jej boku!

    OdpowiedzUsuń